Strona główna
Logo

„Trzy litery. Dla ciebie - sentencja wyroku: DDA. Tajemniczy szyfr, jak kod genetyczny wpisany w naturę twojego istnienia - Dorosłe Dziecko Alkoholika”

Małgorzata Osipczuk

"Czy ja wariuję?" Chyba już setki razy zadawałeś sobie to pytanie. Jesteś dorosły, sam stanowisz o sobie, masz pracę i masz gdzie mieszkać, ale wciąż coś Cię gnębi. Tysiące potrzeb nie do zaspokojenia: chciałbyś, by ktoś Cię kochał, pragniesz kogoś kochać, wciąż zawodzisz się na ludziach, nikt Cię nie potrafi zrozumieć, sam siebie nie rozumiesz, czujesz się... - nawet nie umiesz tego nazwać..."

Jeśli dorastasz w domu, w którym jeden z rodziców, lub obydwoje, nadużywa alkoholu to, niestety, jesteś pozbawiony większości przyjemnych i ważnych doświadczeń, jakie są udziałem innych dzieciaków. To, co się dzieje w Twojej rodzinie pozbawia Cię spokoju, poczucia bezpieczeństwa, beztroski, poczucia, że jako dziecko jesteś najważniejszy dla swojej mamy i swojego taty. Pozbawia Cię dzieciństwa takiego, jakim powinno być: w dużej mierze radosne, spontaniczne, ciepłe, przewidywalne, spokojne, dające Ci na późniejsze lata życia poczucie pewności siebie i własnej wartości. Co zatem dostajesz w zamian?

PIJANY ŚWIAT
"Mój dom murem podzielony..."
(Kult)
"Nie wiedziałam, że jestem DDA. Noszę w sobie żal do mojego ojca i po części do mamy, czułam się inna. Domyślałam się, że moje dzieciństwo miało wpływ na to, jaka jestem, ale nikt tego jeszcze tak wprost nie nazwał: Ja = DDA. Mój ojciec nigdy mnie nie bił i raczej nie urządzał awantur, chociaż ciężko mi wydobyć z pamięci jakieś wspomnienia, sytuacje, w których nie był pijany".

Różne mogą być charaktery alkoholików, ale to, co dzieje się w ich domach, nie bardzo się od siebie różni. Może konkretne wydarzenia są inne, ale zawsze w atmosferze wyczuwalne jest napięcie i niepokój. Nigdy nie wiesz, co się za chwilę stanie, czujnie przyglądasz się zachowaniom i słowom dorosłych mając nadzieję, że akurat dziś będzie "w porządku", będzie spokój.

Jesteś kilkulatkiem i niewiele rozumiesz, ale bardzo wiele dostrzegasz: krzyki przeplatane uwierającą, naładowaną złością ciszą, niezadowolenie mamy, jej rozpacz i strach, jej zrzędliwość i pretensje, opary alkoholu i papierosów, podpici, nienaturalni w zachowaniu koledzy taty. Nie przepadasz za nimi. Niekiedy na twojej pupie lądują niezasłużone klapsy - rodzice są wciąż podenerwowani, niewiele trzeba by wybuchli agresją. Czasem wystarczy tylko wylany na stół soczek. Rzadkie są chwile, gdy jesteś w centrum zainteresowania, najczęściej wtedy, gdy coś zbroisz, albo gdy rozładujesz atmosferę jakimś żartem czy występem. Zazwyczaj jest tak, że są istotniejsze sprawy niż Ty, na przykład zarabianie pieniążków, sprzątanie mieszkania, oglądanie telewizji, przygotowanie obiadu na czas, cokolwiek. A najbardziej: stwarzanie pozorów normalności sytuacji. To ostatnie zabiera dużo energii. Trudno więc Ci być wesołym i pełnym werwy dzieckiem.

"JESTEM DO NICZEGO!"
Dom, w którym króluje alkohol, nie może obejść się bez przemocy, choć różne są jej oblicza. Być może jesteś świadkiem rękoczynów między dorosłymi, albo tego, jak obrywa starsze rodzeństwo. Być może Ty sam jesteś ofiarą niepohamowanych w porę rąk. Cierpi Twoje ciało, ukrywasz siniaki przed światem. Jeśli ktoś się dowie, oddadzą Cię do domu dziecka, albo dostaniesz jeszcze więcej razów. Nigdy nie wiesz kiedy spadnie na Ciebie następny cios. Przecież Twój oprawca potrafi niekiedy być też uśmiechnięty i łagodny. Starasz się jak możesz "nie drażnić rekina". Mama błaga, żebyś był grzeczny i schodził mu z drogi. Jeśli więc znów dostałeś lanie, to zawdzięczasz to sobie - Ty zawaliłeś.

"Jak ja siebie nieraz nienawidzę!"

Jeśli nawet nigdy nie byłeś ofiarą przemocy fizycznej, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że poznałeś przemoc w jej mniej ewidentnej postaci: psychicznego znęcania. Wyzwiska, na których dźwięk kuliłeś się w sobie. Jadowita ironia wymierzona w Twoje poczucie godności i własnej wartości. Szantaże emocjonalne w każdej możliwej odmianie. To chleb powszedni w Twoim domu. Przekleństwa, krzyki i groźby - nie zostawiają śladów na ciele, ale na zawsze zamieszkają w Twojej głowie.

Być może spotkała Cię największa z krzywd - przemoc seksualna ze strony jednego z rodziców. Zły dotyk boli przez całe życie, to prawda, tak jak i brak wsparcia ze strony reszty najbliższych.

"Jak mam uwierzyć w siebie? Jak mam odbudować niskie poczucie własnej wartości, które mój chory ojciec zniżył do poziomu gruntu? Jak mam odnaleźć w sobie siłę, by pokonać strach, który jest we mnie? Jak mam pokochać siebie z tym wszystkim, skoro nienawidzę ojca? Jak..."

"Myślę sobie, że ten świat nie jest stworzony dla mnie, że to nie moja planeta, że nie trafiłem najlepiej w galaktyce, ale pewnie gdzie indziej byłoby tak samo, bo problem tkwi w mojej głowie..."


Obojętnie ile masz lat, jedno wiesz na pewno: musisz zdać się na samego siebie. Jeśli koledzy dokuczają Ci w szkole, nie zwierzasz się rodzicom, po co? To by ich tylko rozdrażniło. Jeśli nie wiesz jak postąpić w danej sytuacji - nie szukasz u nich rady. Zbyt wiele słyszysz na co dzień pseudo-rad wystrzeliwanych w powietrze jak pociski karabinowe: masz być grzeczny, nie sprawiaj kłopotów, nie wychylaj się, ucz się, popatrz na X i bądź taki jak on.

"Ciężko mi zapomnieć, jak moja mama (współuzależniona) przypominała mi od małego, że nie będzie ze mnie nic dobrego i będę taki, jak tata. A ja nie wiedziałem w ogóle o co chodzi? Czemu kobieta, która jest moją matką, mówi takie rzeczy? I w końcu sam w to uwierzyłem. Nie pamiętam, żebym poszedł z mamą na spacer, albo żeby pytała, jak mi minął dzień, czy wszystko jest OK."

Z żalem, ale i ulgą, rezygnujesz z zapraszania kolegów i koleżanek do domu. Nie chcesz, żeby stali się świadkami domowej awantury, złośliwej wymiany zdań między rodzicami, albo powrotu "zalanego w trupa" ojca do domu. Wstydzisz się i to bardzo. Ograniczasz także chodzenie do domów swoich rówieśników, bo, po pierwsze: wypadało by się potem zrewanżować, a po drugie: nawet nie umiesz "odpowiednio" zachować się. Rodzice kolegi pytają: "I jak tam, co u Ciebie?", a ty spanikowany potrafisz wyksztusić z siebie tylko wielkie kłamstwo: "W porządku, dziękuję". Czujesz się skrępowany, czujesz się na cenzurowanym, zastanawiasz się czy ludzie wiedzą, że Twój ojciec pije? Czujesz się jak gorszy gatunek człowieka...

MOJA WINA, MOJA BARDZO WIELKA WINA...
"Jestem sobie ojcem
Sobie matką, sobie bratem (...)
Jestem i wyrokiem
Nawet sędzią, nawet katem (...)
Jestem, jestem wszystkim
Jestem nawet Bogiem
Tylko sobą być
Tylko sobą być nie mogę"
(Dżem)
Boisz się. Ostatnio tata uderzył mamę, potem ona długo płakała. Nawet nikt nie zauważył, że stałeś obok. Jakby Cię nie było. Nie mogłeś wydobyć z siebie głosu, stałeś jak sparaliżowany. Czułeś się winny, przecież powinieneś coś zrobić, tylko jak i co? Tata poszedł się dopić, "to wszystko przeze mnie" - myślisz. Jakże często w kłótniach między dorosłymi pada Twoje imię. "Gdyby nie ja, byłoby lepiej" - dochodzisz do wniosku.

"Miałam kiedyś wrażenie, że to moja wina, że mój ojciec pije. Gdybym coś tam inaczej zrobiła, to on byłby inny, ale już się z tego leczę. Wiem, że nawet jakbym była najwspanialszą córką pod słońcem i tak by pił..."

"Dowiedziawszy się, że jestem DDA byłem szczęśliwy, że w końcu wiem, co się ze mną dzieje. Że to nie moja wina, że można z tym walczyć, leczyć się. Byłem (może to chore?) w siódmym niebie. W końcu znalazłem przyczynę mojego stanu psychicznego, nie wariuję, nie jestem nienormalny!"


Jeśli pije Twoja mama, wstydzisz się tak okropnie, że robisz wszystko, by nikt się nie dowiedział. Przez długi czas sam udajesz, że nie widzisz jej upojenia. Ukradkiem wylewasz schowane na czarną godzinę w wymyślnej skrytce zapasy wina. Nie lubisz, gdy przytula się do Ciebie pijana, ale na początku nie potrafisz zdobyć się na protest. Mama sądzi, że nie dostrzegasz jej picia, utwierdza się w fałszywym przekonaniu, że nie ma to dla Ciebie znaczenia.

NICZEGO NIE ODCZUWAJ!
Tata obiecał Wam właśnie, że nie będzie już pił. To wspaniale! Teraz wszystko zmieni się na lepsze! Masz nadzieję, wielką jak bajkowy Olbrzym. Z czasem ze zdumieniem i rozpaczą dostrzegasz, że nikt nie potrafi się cieszyć z nieobecności alkoholu: tata jest rozeźlony, mama z trudem usiłuje ukryć swoje rozczarowanie. Kłótnie nie znikły, nadal coś złego wisi w powietrzu. Taty coraz częściej nie ma w domu, słyszysz od mamy, że musiał zostać dłużej w pracy. Nie mówisz o tym głośno, sam z sobą próbujesz dojść do porozumienia: czy to możliwe, żeby tata złamał obietnicę i znów pił? Czy w tej właśnie chwili siedzi w barze czy w pracy? Czy on nas okłamuje? A zaraz potem masz poczucie winy, jak możesz wątpić w tatę? - to nie fair! Ale kiedy przychodzi tego wieczora pijany - przez chwilę czujesz, że masz ochotę go zabić, potem - już nic nie czujesz... "Zamrażasz się", to mniej boli. Nie mówisz nic, nikt by Ciebie i tak nie wysłuchał.

"Zawsze wykładam się na momencie, w którym trzeba się otworzyć, powiedzieć czy pokazać tej drugiej osobie co czuję, że w ogóle coś czuję. Odbijam się od tej blokady i nie mogę".

"Czasami przychodzą chwile, gdy zupełnie gubię się w swojej emocjonalnej dżungli.. No i mam tę dziwną skłonność do zapominania."


Jesteś starszy i już niedowierzasz przysięgom, nie masz siły i ochoty na kolejną grę nadziei i zawodu. Czasem zastanawiasz się, czy to możliwe, by ONI się kochali? Czy tak kończy się miłość? Czy warto powoływać na świat dzieci? Przestajesz wierzyć w dobre zakończenia, w prawdziwość szczęścia. Już wiesz, że nawet jeśli coś z pozoru sprawia radość i daje zysk, to pod tym kryje się zawsze drugie dno: niemej rozpaczy, żalu, smutku i że za te chwile pozornego szczęścia trzeba czymś zapłacić. Nie wierzysz ludziom w ich dobre intencje, choć tak bardzo byś chciał. Wietrzysz podstęp w gestach zainteresowania i sympatii wobec Ciebie. Miotasz się między ogromną potrzebą bliskości, a ochotą by pozostawiono cię w spokoju. Gdy będziesz sam, to prawdopodobnie nikomu nie uda się Ciebie skrzywdzić.

"Mam prawie 28 lat i każdy mój związek kończył się porażką. Nie potrafiłem i nadal nie potrafię angażować się uczuciowo. Tworzenie głębszej relacji z Tą wybraną kobietą - to dla mnie abstrakcja. Mam pustkę..., czegoś się też boję. Myślę, że to dlatego, że jedyne co dostałem od tatusia-alkoholika to lekcję: jak skutecznie ukryć uczucia".

"Niestety, w moim życiu nie pokazano mi czym jest prawdziwa miłość, zaufanie, nie zwierzałem się nikomu z moich problemów, jak i nigdy nie miałem odwagi prosić innych o pomoc. Zamiast tego towarzyszył mi strach i lęk. Obawiam się, że z takim bagażem złych doświadczeń, nigdy nie będę w stanie stworzyć dobrego związku. Nie jestem nauczony "podstawowych" uczuć, rozróżniania ich i okazywania..."

"Starałam się nigdy nie pokazywać, że cierpię. Okazywanie uczuć, obarczanie nimi innych, było dla mnie nie do przyjęcia, może nadal tak jest... Odkąd wyjechałam na studia jestem już trochę silniejsza, choć prawie każdy dzień przypomina balansowanie na cienkiej linie - walkę o dobre samopoczucie".

NIE UFAJ!

"Nieufność to mgła
Co przynosi tylko ciszę
Jak klatka ze szkła
Nie pozwala nam się słyszeć"
(Lady Pank)
Przez większość życia starasz się nauczyć skutecznej obrony przed ludźmi. Masz silnie ugruntowane przekonanie, że nie ma "róży bez kolców", że ze strony drugiego człowieka nic, albo niewiele dobrego może cię spotkać. Ludzie zadają ból, wykorzystują Twoje słabości, nikomu nie możesz zaufać. Boisz się bliskiego związku, choć tak mocno za nim tęsknisz. Nierzadko z domu wynosisz przekonanie, że musisz ulegać innym, bez względu na to, jak bardzo Cię ranią. Nie masz prawa bronić siebie.

"Niedawno dokonałem odkrycia, że nie wszyscy ludzie na tym świecie chcą mnie wykorzystać, nie wszyscy chcą mi zrobić krzywdę, nie wszyscy chcą zadawać mi ból!".

"Okazało się to dla mnie potwornie trudne, uwierzyć, że ktoś może chcieć, żebym się dobrze czuł, a nie zależy mu przede wszystkim na tym, żebym spełniał jego oczekiwania. Przez większość życia wydawało mi się to całkowicie normalne, że mam się dostosować do potrzeb innych ludzi, że to czego oni mogą chcieć jest najważniejsze, a to czego ja chcę nie ma żadnego znaczenia... Ale przekonuję się, że to nieprawda. A tylu ludzi już pożegnałem, tylu zostawiłem w tyle w obawie, żebym nie musiał im ulegać i robić czegoś wbrew sobie... Wielu z nich traktowałem jak wrogów, więc się przed nimi mniej lub bardziej skutecznie broniłem. Teraz myślę, że wielu z nich naprawdę mnie lubiło i pewnie zależało im na tym, abym po prostu dobrze się czuł, abym był sobą... Kiedyś myślałem, że jeżeli ktoś mnie lubi, to znaczy, że muszę się dla niego poświęcać, spełniać jego oczekiwania, bo jestem mu to winien".

NIC NIE MÓW!

W Twoim domu jedno jest pewne: nie mówimy o alkoholu, o tym, że tata wczoraj był pijany do nieprzytomności, o tym, że boisz się czy jutro znów mama nie wypije za dużo i zapomni Cię odebrać ze szkoły. Nie mówisz nikomu o podłej sytuacji rodzinnej. Albo dosłownie tak Ci kazano, albo po prostu to wiesz. Taki niepisany i nigdy nie wyrażony, ale bardzo czytelny zakaz. To, co się dzieje niekiedy w twoim domu, jest tematem tabu, tak jak i niektóre inne tematy, może na przykład nie wolno Ci rozmawiać o życiu erotycznym człowieka i wymawiać słowa "seks"? Udajesz więc, że człowiek jest istotą bezpłciową. Od najmłodszych lat wiesz, że o to, skąd się biorą dzieci, nie powinieneś pytać rodziców.

"Ja nie mówię. Ja boję się odezwać do innych ludzi. Czuję lęk przed zapytaniem innych o cokolwiek, choć tak wielu rzeczy jestem ciekaw. Czuję lęk przed otwarciem się na innych. Jestem nieśmiały, zamknięty w sobie. Czuję się na marginesie życia".

Nikt z domowników nie mówi o tym, jak się czuje. Trudno jest Ci nawet wyobrazić sobie byś miał podejść do taty i zwierzyć mu się: "tato, boję się, że...". Albo inaczej: rzucić się mamie na szyję - "tak bardzo się cieszę!". Twoje wypowiedzi są zazwyczaj bardzo stonowane, a wyrażanie uczuć przyblokowane. Kiedy śmiałeś się ostatnio pełną piersią w obecności rodziców?

"Przez wiele lat mojego życia byłam chora na nieśmiałość, strach przed odezwaniem się, zapytaniem, zwróceniem na siebie uwagi otoczenia. Starałam się wtopić w tłum, zniknąć, milczeć. Spacer z psem po osiedlu był koszmarem, bo każdy śmiech za plecami był przecież z mojego powodu, jak mniemałam. Nie mogłam wydusić z siebie słowa, żeby inni nie zorientowali się, jaka beznadziejna jestem, a poza tym wcale by mnie nie słuchali. Przecież nauczyliśmy się w domu, że nic nie znaczymy, nasze uczucia nie są ważne."

CO POMYŚLĄ O MNIE INNI?!

"Twój każdy krok
wymierzony,
wyuczony,
wystraszony,
przeczulony.
Twój każdy krok."
(Oddział Zamknięty)
"Jestem bardzo silnie zdeterminowana by dać sobie radę z moimi problemami, bo to jak cholerna niewola. Niewolą jest to, że przynosisz do domu ser, którego nie znosisz, bo pani podała nie ten, o który prosiłaś. Ty nie chciałaś robić kłopotu i nie zwróciłaś pani uwagi.

Niewolą jest to, że nie potrafisz usiąść, ot tak, na ławce - inni pomyślą, że siedzisz tam, bo nie masz nic lepszego do roboty. Nie masz dokąd pójść, nikt na ciebie nie czeka.

Nie przestaję ani na pół sekundy zastanawiać się "co sobie inni pomyślą?". Czy odbiorą mnie taką, jakbym chciała? To znaczy, jako kogoś zupełnie i skończenie cudownego. Jeśli ktoś na mnie spojrzy, powie coś na mój temat, zawsze zakładam, że ocenia mnie i to ocenia negatywnie. Analizuję każde słowo, które ktoś powie, rozkładam na czynniki pierwsze, wszędzie wietrzę podstęp. To są koszmarne kajdany! Pozwalam jakiejś nieokreślonej masie obcych ludzi, którzy nawet nie wiedzą o moim istnieniu, kierować moim życiem! To absurd! Ale właśnie tak w dużej mierze wygląda moja egzystencja. Zupełnie nie wierzę w swoje odczucia. Prawie zawsze jestem święcie przekonana, że wszyscy mają rację, tylko nie ja. Ale pracuję nad tym, przełamuję się, robię rzeczy, których nie zrobiłabym ze strachu przed oceną. I tłumaczę sobie, że to nie jest takie ważne, co inni myślą. Może to tłumaczenie kiedyś wejdzie mi w nawyk i... naprawdę zaufam sobie, swojej ocenie. Kiedyś...

"Strasznie się porównuję i zaczyna mnie to coraz bardziej wyżerać od środka. Wkurzam się na siebie, że nie widzę niczego dobrego w sobie, żadnej wartości. Pamiętam, że moja mama też mnie wciąż porównywała z innymi i myślę, że wyrobiła we mnie ten nawyk. A ja chciałbym tylko się cieszyć z tego, co mam i jaki jestem, dostrzec rzeczy wartościowe w sobie i powiedzieć sobie z czystym sercem: Jesteś OK."

"Zawsze czuję się gorsza niż inni. Inni wydają mi się lepiej wykształceni, ciekawsi, mający więcej do zaoferowania..."

"Wszystkie są piękniejsze, zgrabniejsze, lepiej ubrane, itp. Czuję się w otoczeniu innych ludzi, jak "uboga krewna".

ODSUŃ SIĘ ODE MNIE! - TO BOLI!

"Nie wiem, co będzie z nami,
Niewiele wiem
Sam o sobie samym..."
(Robert Gawliński)
Najtrudniejszym orzechem do zgryzienia dla Ciebie jest zbudowanie satysfakcjonującego, zdrowego związku z tzw. "drugą połową".

"Strach przed szczerością, przed byciem z kimś blisko, dzieleniem się swoimi uczuciami, a z drugiej strony przed odrzuceniem - to nie pozwala mi na kontynuowanie związku. Choć bardzo zależy mi na tej osobie i, po zastanowieniu się, wiem co mam robić, wiem co mam powiedzieć, ale, niestety, jak się spotykamy następuje blokada. Wszystko robię, żeby nie mówić o uczuciach".

"Zazdroszczę innym związków, tego że potrafią komuś zaufać. Czy jestem zdolna do kochania? Do uwierzenia w to, że ktoś może mnie pokochać taką, jaka jestem, z tym wszystkim w środku? Wydaje mi się, że nie mam prawa do miłości póki się ze sobą nie uporam, nie wyleczę..."

REZYGNACJA Z SIEBIE I ZE SZCZĘŚCIA

"Mieszkam w wysokiej wieży,
Ona mnie obroni
Nie walczę już z nikim,
Nie walczę już o nic"
(Sztywny Pal Azji)
Już jako dziecko rezygnujesz z zaspokajania własnych potrzeb na rzecz "wartości rodzinnych". Dostajesz wczesną lekcję od życia: nie masz prawa myśleć o sobie i dbać o siebie. Jesteś związany więziami lojalności. Poświęcasz siebie. Bardzo wcześnie dochodzisz do wniosku, że życie to nie bajka. Bez wiary idziesz w przyszłość. Czasem zgodzisz się na bardzo wiele upokorzenia za odrobinkę ciepła. Często rezygnujesz z walki jeszcze przed gongiem mając poczucie, że zwycięstwo Ci się nie należy.

SAMOTNOŚĆ W PIEKLE
"I czy warto, czy nie warto,
mocną wódę leję w gardło,
by ukoić żal."
(Bajm)
"Mam 25 lat, jest mi bardzo ciężko, jestem maksymalnie zły, zdenerwowany, wszystko mnie irytuje. Wieczne stresy i nerwówka - wrzody, nadciśnienie. Zupełnie nie radzę sobie z życiem, w pracy zachowuję się jak tyran, który w pełni przypomina mi mojego ojca z "najlepszych" lat ciągów alkoholowych. Brak mi sił, żeby to przerwać. Jestem w końcowej fazie kolejnego związku uciekając przed odrzuceniem. Jak ja chciałem jej powiedzieć, że mi na niej zależy, że jest dla mnie ważna!... Teraz nic nie czuję, pustka... I do tego przydarzył mi się problem, który prześladuje mnie całe życie - głębsze zaglądanie do kieliszka. Dobrze, że przynajmniej mam swoją kanapę, która jest oazą spokoju i tylko na niej czuję się bezpiecznie, i mogę odpoczywać bez potrzeby podejmowania ryzyka. Z dala od wszystkiego i wszystkich, i jak tak dalej pójdzie spędzę na niej resztę życia. Najgorsze jest to, że nikt nie wie, jak mi źle i co mnie gryzie, nie ma ani jednej osoby, z którą mógłbym się podzielić moim bólem. Zawsze staram się być uśmiechnięty, dusza towarzystwa, a w rzeczywistości jest to wołanie: "Pomocy! Ja tonę!". Niestety, nikt tego nie widzi i nie słyszy..."

"CZY TO NORMALNE?" - JA SIĘ PYTAM...

"Odkąd sięgam pamięcią
zawsze było coś nie tak
w niełasce, w ciągłym nieszczęściu
los bił na oślep
szybko przestałam być dzieckiem
czy choć przez chwilę byłam nim?"
(Edyta Bartosiewicz)
"Przez moją przeszłość, czasem nie wiem jak mój związek miałby wyglądać. Nie wiem, co powinnam tolerować, a czego nie, co jest normalne, a co nie? I to jest straszne! Boję się, że w przyszłości nie będzie tak, jak teraz, że coś się zepsuje, że związki nie mają szans przetrwania..."

Jeśli uważnie wsłuchasz się w swój wewnętrzny monolog, odkryjesz, jak wiele czasu trawisz na zastanawianiu się "jak powinienem się zachować?". Masz obawy, czy ktoś nie oceni Cię jako "nienormalnego" człowieka. Czy, kiedy opowiesz trochę więcej o sobie, to ta druga osoba nie dojdzie do wniosku, że masz "dziwne" lub wręcz "złe" nawyki? Z niepokojem obserwujesz również zachowanie najbliższych - czy Twoje dzieci zachowują się odpowiednio? Czy właściwe jest...? Czy Twoja żona nie za głośno się śmieje? Czy Twój mąż pije alkohol "jak człowiek", czy też powinnaś już się bać?

"Boję się alkoholu, trudno mi spokojnie patrzeć na to, jak mój partner pije piwo. Od razu cała drżę, chwyta mnie niemal paraliż. A jak będzie alkoholikiem? Można ześwirować. Ja nie piłam ani drobinki, bo alkohol to zło. Teraz wiem, że alkohol jest dla ludzi, ale..."

"KTOŚ NAM TYLE ŻYCIA SKRADŁ"

Gdybyś miał policzyć czas, jaki strawiłeś na zastanawianiu się czy to, co robisz jest OK., gdybyś dodał do tego czas na strach i czas na usilne wyciszanie wstydu za to, kim jesteś, jaki jesteś i skąd pochodzisz... I dalej, czas jaki zmarnotrawiłeś na snucie planów i rozpoczynanie "tych wszystkich ważnych spraw", które nigdy nie ujrzały finiszu? A czas zamartwiania się problemami innych bliskich osób? A wszystkie te chwile rozdrapywania starych ran i ponownego ich klajstrowania? Chwile, gdy dusza rozpaczliwie płakała Ci w poduszkę w ciemnym pokoju zimnej nocnej ciszy? Momenty dojmującej samotności i nieznośnego poczucia gorszości. Te cudnie długie minuty pogrążania się w marzeniach o idealnej i wielkiej jak kula ziemska miłości. A zaraz potem doświadczenie "czarnej dziury" w Twoim pokiereszowanym sercu. Pustka, niezaspokojony głód miłości i te litania pytań: "Czy ktoś mnie pokocha? Czy ja zasługuję na miłość? Na szczęście? Czy warto żyć?" I nieodłączne, retoryczne, przejmujące: "Dlaczego?!"

Podsumowujesz: godziny, dni, miesiące, lata... Czy starczyło Ci miejsca na śmiech? Na wybryk rozpieszczonego dziecka, które przekornie i wesoło wbiega do kałuży, bez paraliżującego strachu o to, co za chwilę się stanie? Na żart z rodzica, który zabawnie się potknął, aż wybuchacie oboje śmiechem? Na zachwyt i falę wdzięczności zalewającą cię pod świątecznym drzewkiem z kolorowymi niespodziankami, zapakowanymi w tajemnicze pudełka? Na kapryszenie do woli przy zupce mlecznej i dziecięce negocjowanie zamiennego posiłku? Na płacz pełną piersią w maminą spódnicę przy rozbitym kolanie, przy dźwięku jej kojących słów pocieszenia i dotyku jej dłoni na Twojej czuprynie? Na ogarniające Cię poczucie dumy z siebie, za pochwalony wytwór Twoich małych, niezgrabnych jeszcze, rączek? Na zabawę z mamą i tatą pełną przekomarzań i przytulanek, bez pouczeń, bez śladu zniecierpliwienia czy znużenia? Na opowiedzenie o swoich przedszkolnych przygodach i nieznośnych koleżankach? Na oprotestowanie pomysłu rodziców, by pójść do cioci na imieniny? Na zastanowienie się: co chciałbym w życiu osiągnąć? Na smakowanie czasu spędzanego wspólnie z rodziną?

Pytasz może: czy zasłużyłeś na to, by ktoś podarował Ci swój czas? Kto zasługuje na to bardziej niż TY?

BRATERSTWO KRWI
Takich jak Ty są miliony. Jednak niewielu dzieli się swoją historią i przyznaje do bólu, jaki w sobie noszą. Wstydzą się, choć są już dorośli i to nie oni krzywdzili. Chcą zapomnieć, udać, że nic takiego się nie stało. Noszą swój bagaż doświadczeń, najczęściej samotnie. Cierpią w ciszy. Niejednokrotnie popełniają te same błędy, co ich rodzice: piją lub ćpają, wiążą się z osobami uzależnionymi. Nadal nie ufają, nie rozmawiają i nadal nie potrafią poradzić sobie ze swoimi uczuciami. Nadal pozwalają na to, by ludzie ich ranili, nie umieją się bronić. W swojej udręce krzywdzą również innych.

Jeśli chcesz pokonać fatum, jakie na Tobie zaciążyło, musisz stawić czoła wszystkiemu, co się wydarzyło lata temu, wtedy gdy okradano Cię, dzień po dniu, z beztroskiego dzieciństwa. Jeśli chcesz uwolnić z siebie złą energię, która dręczy Cię od środka i poczuć się lżejszym - zdobądź się na profesjonalną terapię. Będziesz miał szansę porozmawiać ze swoimi demonami i wypłakać wszystkie łzy, które kiedyś w sobie zdławiłeś. Odrzucisz sztywny pancerz, odkryjesz smaki życia, barwy uczuć i doświadczysz tego, jak to naprawdę jest czuć radość i szczęście. Twój powrót do zdrowia to również skrócenie dystansu do innych ludzi. Pierwszym krokiem do tego, aby poczuć się mniej samotnym i bardziej zrozumianym, jest wzięcie udziału w spotkaniu grupy wsparcia dla Dorosłych Dzieci Alkoholików. Twój pierwszy mityng dla DDA może stać się ogromnym przeżyciem. Niekiedy jest to jak spojrzenie diabłu w oczy. Spotkanie z prawdą o Tobie i Twojej rodzinie. Nie rezygnuj, jeśli źle się poczujesz po pierwszym spotkaniu grupy. Zbyt często w życiu rezygnujesz, nieprawdaż? Idź jeszcze raz, to miejsce i Ci ludzie mogą stać się Twoją przystanią i azylem. Będą, być może, pierwszą okazją do tego, by zrzucić z siebie maskę i być po prostu sobą w bezpiecznym i życzliwym otoczeniu.

REZERWAT CZŁOWIECZEŃSTWA
"Czasem postrzegam bycie DDA, jako specyficzny dar. Wiem, że wielu z nas, DDA, oddałoby wszystko za normalne dzieciństwo i kochających rodziców, ale gdybym miał przeżyć to życie jeszcze raz, to chciałbym je przeżyć dokładnie tak samo. Ze wszystkimi awanturami w domu i z każdym gorzkim uczuciem. To one mnie ukształtowały, a ja bardzo lubię siebie. Dzięki byciu DDA jestem bardziej wrażliwy, a to spowodowało, że zapragnąłem wyrażać siebie i realizuję się w tym. Wielu DDA coś tworzy: a to rysują, a to piszą wiersze, mają wiele talentów i pasji... To dzięki DDA zrozumiałem swoje emocje, zrozumiałem, co w życiu daje szczęście i co się liczy, a to więcej, niż mają niektórzy "normalni" ludzie. Nigdy nie sięgnąłbym do pewnych książek o duchowości, do psychologii i nie zrozumiał tak wiele, gdyby nie bycie DDA. I do dziś uważam się z tego powodu za szczęściarza, mimo lęków, mimo samotności i mimo tego całego ciężkiego bagażu".



źródło: www.psychotekst.pl