Księga gości2019-05-18 23:32 Moja najukochańsza M...M... najukochańsza najsłodsza M. Nawet nie chcę pisać tu całego Twojego tak drogiego mi imienia najdroższego na świecie bo nie chcę Cię narażać że ktoś Cię rozpozna. Moje imię tu podane też nie jest prawdziwe. Nie wiem co Ci napisać. Nie wiem od czego zacząć. Napiszę że tak strasznie mi Ciebie brak że została po Tobie taka straszliwa pustka którą niczym nie sposób zapełnić że wiem że żyjesz ale czuję się jakbyś umarła. Kochana moja. Wiem że jesteś szczęśliwa wiem że jesteś stosunkowo niedaleko ale dla mnie jakbyś była miliony kilometrów stąd. Jakąś straszną blokadę sobie założyłem bo wiem że Ty gotowa byłabyś rozmawiać ale nie potrafię się do Ciebie odezwać. Nie mogę mieć do Ciebie żalu nie mogę mieć żalu do mężczyzny który tak strasznie Cię kocha. Wasze wspólne zdjęcie na którym on Ciebie obejmuje i czule całuje w czoło rozrywa mi serce. To nawet nie o to chodzi że ze mną nie jesteś ale że Ciebie tutaj nie ma. Twoje miasto bez Ciebie jest takie puste. Tak mi strasznie smutno bez Ciebie i nie potrafię przestać o Tobie myśleć. Próbowałem sobie Ciebie obrzydzić. Próbuję zrozumieć co takiego się stało że tak mocno wkręciłem sobie Ciebie w głowę chociaż nigdy nie było szans na to że będziemy razem. Próbuję Ci dobrze życzyć i cieszyć się Twoim szczęściem. Próbuję ale... nie potrafię. Całemu światu opowiadałbym tylko o swoim nieszczęściu. Pamiętam każdą minutę z z Tobą. Pamiętam Twój uśmiech Twoje cudne oczy Twoje dowcipy bijące od Ciebie ciepło. Pamiętam każdy szczegół Twojego ubrania Twoje spódnice swetry bluzki buty rajstopy. Z każdego dnia w którym Cię widziałem. Pamiętam nasze frywolne żarty na temat Twojego pięknego biustonosza. Byłaś zawsze taka słodka taka niewinna taka młodsza siostrzyczka. Sam Cię namawiałem na randki z innymi a ja już wtedy Cię kochałem tylko siebie oszukiwałem że nie. Dzień w którym powiedziałaś że spotksłaś miłość swojego życia i że wyjeżdżasz do Wrocławia był najbardziej tragicznym dniem mojego życia. Myślę o Tobie bez ustanku. Najbardziej trudne są myśli o tym kiedy Twój ukochany bierze Cię w ramiona i potem...Ma moją słodką moją niewinną M...Co będzie gdy dowiem się że bierzecie ślub że spodziewacie się dziecka. Najgorsze dopiero przede mną... Ale ja też chcę być szczęśliwy. I jeszcze będę. Ja też chcę swojego szczęścia. Nie chcę płakać po Tobie do końca życia Chcę mieć swój własny szczęśliwy związek. I będę miał z pomocą dobrego Boga i mądrych ludzi. Dziękuję że jest ta strona...Moja droga najukochańsza M... ale póki co jest mi bez Ciebie tak strasznie tak potwornie źle. Kiedyś zdobędę się na odwagę i przeczytasz ten list. Ale dzisiaj jeszcze nie mam do tego odwagi...Radek 2016-04-10 01:59 onKochałam. On był pierwszą osobą którą pokochałam. Tak naprawdę. Takiego jaki był mimo że to wszystko trwało krótko. Było naprawdę dobrze. Nie klocilismy się wogole. Nie było żadnych problemów. I nagle jednego dnia bez powodu powiedział że chce być sam. Ze tu nie chodzi o mnie. Że chce żeby było dobrze (sam powiedział że między nami było dobrze) że lepiej teraz zanim ktoś zostanie skrzywdzony. Następnego dnia się spotkaliśmy. I znowu było tak jakbyśmy byli razem. Jakby tej rozmowy nie było. Nagle zaczął mnie unikać. Potem pisał jak czegoś potrzebował a ja to mimo wszystko robiłam jak tylko chciał. Pozyczylam mu nawet pieniądze. Teraz się z kimś spotyka a jak pytam kiedy mi odda dług to zawsze mówi że jutro. A ja go nadal kochamE. 2016-03-04 18:51 ?!Ta strona mi dużo uświadomiła. Przede wszystkim to, że jestem uzależniona emocjonalnie od księdza. Na początku wydawało mi się, że jestem w nim zakochana. Tak zresztą było, to stało się w ciągu jednej chwili. Zupełnie go nie znałam. Zaczęłam szukać z nim kontaktu, szybko znalazłam. On o niczym nie wie i się raczej nie dowie. Z czasem wykształciło się uzależnienie psychiczne, trwa już kilka lat. Wszystko jest wynikiem deficytów z dzieciństwa, braku prawidłowych wzorców, emocjonalnej nieobecności ojca. Przez wiele lat byłam w związku z pewnym mężczyzną. Wtedy też byłam uzależniona i to mocno od niego. Kiedy mnie zostawił przeżyłam to jak regularny detoks, byłam jak ciężki narkoman pozbawiony narkotyku. Uwolniłam się od tamtej relacji, zaczęłam sobie układać życie, aż wpadłam na Niego.. Wystarczyło, że położył mi ręce na głowie i odleciałam. Nie wiem na ile on się czegokolwiek domyśla, ale na szczęście jest na tyle mądrym człowiekiem, że dozuje mi swoje zainteresowanie i troskę. Tylko to mnie ratuje. Kiedyś tego nienawidziłam, wyrzucałam mu nieraz, że traktuje mnie gorzej niż innych, odrzuca, nie lubi. On coraz bardziej stanowczo tłumaczył, że problem jest we mnie. Aż w końcu mu uwierzyłam, stanęłam w prawdzie i zobaczyłam jak bardzo dziecinne i żałosne jest moje myślenie. Teraz już wiem, że to uzależnienie. Już nie zakochanie, nie wiem czy miłość, ale na pewno uzależnienie. Pytanie co teraz. Nie wyobrażam sobie odciąć się od niego. Po pierwsze nie chcę reorganizować aż tak swojego życia, dosyć mocno w nie wrósł. Jest obecny w naszej wspólnej grupie przyjaciół, w posłudze, wspólnocie, które zajmują sporą część mojego życia, w których się spełniam i rozwijam. Po za tym nie wiem czy miałabym siłę go nie widywać. Dodatkowo czuję się z tym bardzo samotna. Dla ludzi tego typu relacja do księdza to temat tabu. Czuję się jak jakaś ladacznica.. Boję się przede wszystkim z nim o tym porozmawiać.. W Bogu cała moja nadzieja. W Bogu, którego on mi pokazał.xxx 2016-02-07 18:04 ???minęło już tyle czasu, kolejny miesiąc bez złudzeń i marzeń, bez życia, bez ducha, bez szans na lepsze jutro.... jak mozna zyć bez miłości? każdy powtarza, że z czasem będzie lepiej,a nie jest, jest gorzej, puściej, bolesniej... czasami sam się łapię na tym, że dalej czekam, że poleci łza, z bólu, żalu, smutku, pustki, nieszczęścia... nie potrafię się już cieszyć z niczego, uśmiech sprawia mi ból, serce zanika, umiera.... nie mam miłości.... nie czekam.... ale cierpie i boli, cholernie boli.... nie ufam, nie kocham, nienawidzę!!! tak nie nawidzę, nie potrafie wybaczyć, zapomnieć, znieść porażki, bycia rzeczą, przedmiotem, dziwką,,,, zniszczyc i znienawidziec, zapomnieć... tak to plan od jutra!!! a dziś jeszcze pożyję marzeniami, pragnieniami!!! jutro będzie lepszy dzień, nowy, nowego życia, nowy Paweł, nowy ja.... postanowione!!!!......................szkoda tylko, że te postanowienia wytrwają tylko do jutra.... a jutro znów bedzie Słońce na niebie, które dla mnie nie wzejdzie, nie zaświeci, nie ogrzeje, bo jak kończy się miłość, to kończy się życie,a zycie staje się bojeśniejsze bo sypie się wszystko na całej linii życia... tylko czy ja jeszcze żyję? a może już umarłem???......... 2016-01-04 23:14 miłośc któa rani....kolejny dzień, kolejny wieczór bez niej....sam w ciszy i pustym domu.... jak skończony kretym czekam na najmniejszą oznakę zainteresowania z jej strony....czekam na telefon, sms, a może chociaż wiadomosć na poczcie.... smutno, głucho, pusto... Ona tam z nim, daleko ode mnie, pewnie już nawet o mnie nie pamieta... Niby wileka miłość między nimi jak stwierdziła, po 3 latach bycia jednoczesnie ze mną.... Jak może być z nim wiedząc jak wiele kłamstw ma na sumieniu? oszukujac??? Raniąc??? Straciłęm wszystko, nawet szacunek do samego siebie.... Wiecie o czym Marzę na ten nowy rok? Marzę o tym, żeby umrzeć, bo ja żyć bez miłości, która tyle czasu dawała nadzieję, dawała nowe życie??!!! Oddałem jej każdy fragment swojego życia, każdy element serca..... A ona? Wiecie co jest smutne? Smutne jest kochac kogos kto ma Cię za nic.... minął kolejny miesiąc.... niby próbujemy ratować naszą przyjaźń.... tylko po co ona to tak naprawdę robi? ze strachu, że ją wydam? ze się wydadzą nasze trzy lata??? w których widziałem także jej szczęście? widziałem jak drżała w moich ramionach??? Teraz zadaję sobie pytanie czy kiedykolwiek byłem w jej sercu chociaż w najmniejszym fragmencie???? chciałbym ja zapomnieć, ale nie potrafię.... jej zapach nawet teraz jest ze mną.... Mysli o niej i nadzieja pozwalają mi oddychać.... boję się tego potem, tej samotności w sercu i wokół mnie, bo zostałem sam, naprawdę zupełnie sam.... nawet nie mam do kogo się juz teraz odezwać.... Czas nie leczy ran, on tylko przyzwyczaja do bólu...samotny... 2015-11-14 13:15 przerwanie milczeniaWitam byłam molestowana w dzieciństwie. Mam problem nie mogę sobie poradzić z łazienką tzn. byłam podtapiana w wannie. Mam problem z umyciem głowy i siebie , nie znoszę nawet swojego dotyku podczas mycia. Mam wtedy duszności, paraliż na ciele, ciarki i paniczny strach , nogi robią misie jak z waty . Proszę o pomoc .puchatek.tygrysek 2015-11-02 14:50 miłość, któa daje rani....Mija kolejny dzień, kolejny raz jestem sam... Nawet oddychania sprawia mi ból. Mam pracę, jestem po studiach, mam samochód....zarabiam nienajgorzej.... i co z tego..... jak to wszystko sprawia mi ból... Nienawidzę swojej pracy, nienawidzę swojego życia, patrzę w lustro i widzę przegranego faceta, który nigdy nie znalazł szczęścia.... A łudził się, że je ma, że je odnajdzie.... zaczęło się miło, wspaniale, jak tylko mógłbym pragnąć..... spotkaliśmy się znów po latach, pracowaliśmy ze sobą, połączyła nas przyjaźń i praca licencjacka, tak praca licencjacka. Ona była na etapie jej pisania, ja jej pomagałem, bardzo zbliżyliśmy się do siebie..... Czy ją wtedy już kochałem??? nie, na pewno nie.... Najpierw powstała wielka przyjaźń bliskość, ona była czymś nierealnym, kimś kto sprawiała, że szczęście miało tylko jedno imię, jej imię.... Nawet nie przeszkadzał mi jej związek, w końcu na początku nie myślałem o niej, jak o miłości.... Z czasem nasze intensywne spotkania, jej zachowania, jej ruchy, jej seksapil, jej zapach sprawiały, że zaczęłam o niej śnić, myśleć,,,, Jej zapach podniecał mnie niemiłosiernie.... Jej piękne niebieskie oczy sprawiały, że moje ciało odmawiało posłuszeństwa, a moje serce biło tylko dla niej.... Do dziś pamiętam nasz pierwszy pocałunek, zaczynało się niewinnie.... na urodzinach jej.... po drinku.... poczułem intensywność jej zapachu, przytuliłem ją, objąłem w pasie..... kocham jej ciało kocham jej każdy element.... nasze delikatne muśniecie warg, to jak ona drży, a ja odpływam w otchłań rozkoszy, jak mnie podnieca, a mojej serce bije coraz mocniej i intensywniej..... jak zataczam się w jej zapachu w jej boskim cieple.... czuje, jak dotykam jej pupy, ten boski dotyk, to boskie ciało.... nawet na wspomnienie o tym podniecam się..... przy niej nie liczy się nikt, nawet on, który pewnie będzie przy niej jak ja zaraz wyjdę..... każde nasze kolejne spotkania to spełnienie najskrytszych marzeń..... wszystko je poświęciłem, wszystko jej oddałem moje serce, ciało, nawet przyjaciół, zrezygnowałem ze wszystkiego by tylko być bliżej niej, by spełniać jej życzenia, by być na każde zawołanie, a ona co?? bawi się mną, przybliża i oddala co chwilę... zaręczyła się z nim, a ciągle go zdradza ze mną.... zapomina o mnie, i wraca.... daje nadzieję i wiarę, daje szczęście i ból, którego nie potrafię przezwyciężyć..... nie potrafię się od niej uwolnić, moja miłość jest tak mocna i intensywna.... rani mnie ciągle.... raz gardzi, czasami czuje się ja,k śmieć, jak dziwka..... a ona co? Zawsze wracam tam , do niego.... pozostawiając mnie samego i nieszczęśliwego..... Rzadko płaczę, ale przez nią i swoją bezsilność już nie raz płakałem.... ciągle boje się, że mnie zostawi, ciągle boję się tego potem, czasem zastanawiam się i chcę, tak chcę z sobą skończyć.... jak mam żyć bez niej, w samotności, bez miłości, jej oczu i zapachu..... może śmierć mi pomoże, zakończy moje beznadziejne życie, samotne i nieszczęśliwe.....samotny... 2015-10-04 21:45 Zylam nimCala energie poswiecalam na ten zwiazek. Nie pracowałam, od rana do wieczora facebook czekajac na rozmowe z nim. A i nawet w nocy po przebudzeniu sprawdzam czy nie pisze. To obsesja. Chce w to wierzyc bo uswiadomienie sobie to 1 krok do uzdrowienia. Boże dopomóż. Dopomoz nam, kobietom o niskim poczuciu własnej wartosci. Jego juz nie ma. Boże. Nadal czuje szok i panikę. Jego nie ma!!! Odebrany tlen, naprawdę myslalam ze umre. Fizycznie. Bol psychiczny powodował strach przed nagła śmiercią. Nie przesadzam- tak się jeszcze czasami czuję. Plakalam tyle godzin, ze glowa zaczela mnie bolec. Inspirowalam sie smutbymi piosenkami. Robilam/robie z siebie ofiarę. Upajam sie własnym dramatem, cierpieniem, połykam wlasne slone łzy. Ta slonosc jest niezwykle pożywna dla mojej duszy. Tak jakby lzy byly najczęstszym jej pokarmem. Od dzieciństwa..odkąd pamietam. Dobry Boże, wejrzyj na nas. Biedne my kobiety. Ale mezyczni tez. Pogubieni, poranieni. Zbyt dumni na chęć zmiany...zbyt tchorzliwi. Zbyt slabi. Zbyt biedni. Nie mialam sily na nic oprocz nuegoKarolina 2015-10-04 21:37 UzaleznienieJako corka alkoholika,mając teraz 22 lata widzę ze jestem uzależniona od "miłości". Dziekuje Bogu za ta stronke. Nawet nie wiem jak sie na nia natknelam. Ale po prostu otwieraja sie klapki na oczach. Przeczytałam ksiazke "kobiety ktore kochaja za bardzo" robin norwood. Jestem tak poraniona i chaotyczna wewnatrz. Skończył sie moj 4 letni zwiazek. Wisial na wlosku od zawsze. Ciągle rozstania i powroty, bylo ich z kilkadziesiat w ciagu tych 4 lat. Z boku na pewno wyglada to jak dziecinada. Kochane, jesli chcecie to piszcie na karolina938@tlen.pl Potrzebuję Waszego swiadectwa. Czekam.Karolina 2015-09-09 18:15 uzależniona mężatkaWitam, postanowiłam tu napisać, bo jestem chyba idealnym przykładem osoby uzależnionej od miłości i seksu. Moja historia zaczyna sie w dzieciństwie, gdzie doświadczam wielu trudnych zdarzeń - alkoholizm ojca, ciągle kłótnie, choroba matki, zły dotyk kolegów ojca.Byłam zamkniętą w sobie dziewczynką która marzyła o miłości i spokoju. Każdego wieczora wyobrażałam sobie ze ktos mnie pokocha i zabierze z tego domu. Niestety wybrałam inną drogę, bo wybrałam imprezy i alkohol. Tego wyboru żałuję gdyż podczas jednej z imprez zostałam zgwałcona . Jak łatwo się domyślić zawalił mi sie świat , nie chciałam żyć, zachorowałam na depresje na którą leczę się juz ponad 10 lat. W tamtym czasie poznałam mojego męża , nie przeszkadzały mi jego wady, chciałam tylko by ktos mnie zaakceptował, by mnie kochał. Był całym moim światem, każde rozstanie bardzo zle znosiłam, płakałam cale dnie. Oszukiwałam go, balam mu się odmawiać seksu, bo skoro tylko on mnie kocha to muszę to robic, to nic ze w trakcie mam ochotę go udusić. Po pewnym czasie zaszlam w ciążę, wzięliśmy ślub. Byłam pewna ze go kocham, ale zaczęły pojawiać się problemy, juz nie bylo tak różowo. Jakie rozwiązanie znalazłam? Oczywiście zaczęłam fantazjować ze zjawi sie ktos kto wyciągnie mnie z tego bagna. Do pewnego momentu byly to tylko fantazje, byly tez piękne chwile z mężem. Niestety jakies trzy lata temu cos we mnie pękło, moja potrzeba miłości odezwała sie z ogromna siłą, nic nie bylo w stanie mnie powstrzymać. W ciagu tych trzech lat miałam 5 kochanków. Nie z każdym uprawiałam seks, ja głupia w każdym z nich dopatrywałam sie tego rycerza, który mnie uratuje, jednocześnie oczekując tych motyli w brzuchu dzięki którym nabierałam chęci do życia. Co ciekawe wiele mądrych decyzji podejmowałam właśnie wtedy gdy spotykałam sie z kimś, tak jakby te osoby motywowały mnie do życia. Potrzebowałam tej energii towarzyszącej zakochaniu, bo gdy nie mam nikogo ,,na boku" wegetuję. Źle mi z tym ze krzywdzę męża i dzieci, czasem zastanawiam sie ze jedynym wyjsciem jest śmierć, wtedy ani ja ani oni nie będziemy się męczyć. Jak juz pisałam od ponad dziesięciu lat leczę sie psychiatrycznie, mam zaburzenia osobowości , nie widzę juz wyjścia z tego. Chodziłam na terapie, ale jak mam rozmawiać z kimś kto ma mnie za zwykłą dzi...? Jedna z was pisała o urodzie. Tak, ja tez przez cale życie uważałam ze mój uroda jest moim przekleństwem, jak sobie przypomnę tych wujków śliniących sie do ślicznej ani.... Przepraszam za to ze tak bez ładu i składu napisałam, ale jednak to wszystko jest zbyt stresujące by móc o tym pięknie pisac. Pozdrawiam, AnnaAnna |