Strona główna
Logo

„Nowe uzależnienia”

Alkoholizm i narkomania to uzależnienia powszechnie znane i w obecnym stanie wiedzy diagnozowane z dosyć dużą łatwością. Niestety jest też wiele innych nałogów, o których mówi się z przymrużeniem oka lub nie mówi się wcale. Coraz więcej ludzi dotyka problem tzw. nowych uzależnień. Nie są one związane z jakąś konkretną substancją chemiczną, a raczej z czynnością, od której można się uzależnić. Należą do nich między innymi uzależnienie od pracy, telefonu komórkowego, zakupów, zdrowej żywności, solarium czy też nałogowe dbanie o swój wygląd. Często są one bagatelizowane i niediagnozowane, a nawet akceptowane społecznie, mimo że są nie mniej niszczące niż takie patologie jak narkomania czy alkoholizm. Poniżej krótka charakterystyka wybranych uzależnień.

Pracoholizm

Work addiction to jedno z wielu uzależnień, w których osoba staje się uzależniona nie od substancji, ale od pewnego procesu, który ma jej przynieść ulgę. W przypadku pracoholizmu proces ten jest dostępny „pod ręką”, a na dodatek ma tę zaletę, że nie trzeba wydawać na niego pieniędzy – sam je przynosi. Aby jednak utrzymać stały poziom pobudzenia, którego celem jest zwiększenie poczucia własnej wartości pracoholika, potrzebuje on coraz większej ilości pracy. Po każdym kolejnym sukcesie zawodowym pracoholik podnosi więc poprzeczkę wyżej.
Często zdarza się, że pracoholikami stają się osoby pilne, perfekcyjne, ale jednocześnie niepewne, nieśmiałe i niedowartościowane, a także takie, które boją się otoczenia zewnętrznego. Często też ludzie, którzy mają problemy z pracoholizmem to osoby ambitne, lubiące rywalizować, są to osoby, które wysoko stawiają sobie poprzeczkę, za wszelką cenę dążą do osiągnięcia sukcesu oraz społecznego prestiżu.
Pracoholizm (z ang. workaholism) przejawia się tym, że uzależniony buduje swoje poczucie wartości na pracy, którą wykonuje, a im więcej pracuje, tym – jak myśli – staje się więcej wart. Ucieka w ten sposób od niepokoju, pustki, a także problemów uczuciowych czy też związanych z koniecznością podejmowania odpowiedzialności. W tym uzależnieniu, jak i w każdym innym, nie jest takie proste uświadomić sobie własny problem; uzależniony od pracy zaprzecza istnieniu pracoholizmu (on „po prostu lubi to, co robi”, a „praca jest dla niego również zabawą”). Nawet jeżeli spostrzeże syndromy swojego uzależnienia, nie potraktuje ich poważnie – bo „przecież lepiej być pracoholikiem niż, na przykład, narkomanem”. Głównym symptomem jest ciągłe obcowanie z… pracą, pracą i jeszcze raz pracą. W efekcie człowiek chory na pracoholizm zaniedbuje rodzinę, przyjaciół, własne zdrowie. Brak mu czasu na normalne życie. Pracoholicy tracą zdolność oddzielenia spraw osobistych od życia zawodowego

Zakupoholizm

W przypadku uzależnienia od zakupów problem polega na przymusie nabywania (nieodpartym, bezsensownym) aż do utraty kontroli (kupowanie ponad potrzeby i możliwości finansowe, przez czas dłuższy niż zaplanowany) i pomimo negatywnych konsekwencji na poziomie finansowym, rodzinnym i społecznym (relacje z innymi).
Wbrew pozorom zakupoholik nie ma silnej potrzeby posiadania - jego skłonność do kupowania wynika z chęci pokonania poczucia niższości (nabycie czegoś ma mu dać poczucie aprobaty lub nawet podziwu) i frustracji, którą źle znosi, podobnie jak samotność i odrzucenie. Cierpi na zaburzenia nastrojów, w dużej ilości przypadków można u niego zdiagnozować depresję. Uzależniony od zakupów skarży się na pustkę, która „boli”. Negatywne samopoczucie zostaje dzięki zakupom odsunięte, a w jego miejsce pojawia się uczucie przyjemności (jest to tzw. efekt nagrody związany z tym, że następuje reakcja chemiczna organizmu- wydzielają się endorfiny zwane „hormonami zadowolenia”); niestety, tylko na chwilę, u compulsive buyers poczucie pustki wraca bardzo szybko; pojawiają się również poczucie winy i wyrzuty sumienia (jak w przypadku bulimii, tak i tutaj mamy do czynienia z „obżarstwem”, tylko innego rodzaju), nuda, złość, przygnębienie i stres. Im większy lęk u kupującego, tym większa skłonność do nabywania.

Telefon komórkowy

Tak jak telefon komórkowy stał się urządzeniem oferującym jego użytkownikowi różne funkcje, tak też różne rodzaje uzależnień związane są z jego użytkowaniem. Oprócz przymusu używania telefonu właśnie jako aparatu telefonicznego można wymienić inne uzależnienia: od esemesów, od nowych modeli aparatów telefonicznych, od gier. Niektórzy cierpią także na syndrom SWT czyli „syndrom wyłączonego telefonu”.
Nietrudno podać charakterystykę poszczególnych rodzajów uzależnień. Na przykład uzależnieni od esemesów żyją pod ciągłym przymusem pisania i czytania SMS-ów, a kiedy nie udaje im się oddzwonić lub odpowiedzieć na SMS, dopada ich smutek. Niech nie dziwią się nieuzależnieni, kiedy na kciuku uzależnionego dostrzegą odciski od pisania na klawiaturze aparatu albo kiedy dostaną esemesa od osoby uzależnionej, chociaż znajduje się ona w ich pobliżu.
Podobnie łatwo rozszyfrować uzależnionych od nowych modeli. Muszą mieć najnowsze aparaty wyposażone w najnowocześniejsze funkcje, z których albo nigdy nie skorzystają, albo skorzystają tylko dlatego, żeby usprawiedliwić wydanie dużej kwoty na model, którego tak naprawdę wcale nie potrzebują. Można spotkać takich ekshibicjonistów, którzy zawsze gotowi są chwalić się swoim nowym zakupem, a w przypadku kiedy inni nie wykażą oczekiwanego przez nich zainteresowania, potrafią je wzbudzać np. długo nie odbierając telefonu, aby wszyscy usłyszeli dźwięk dzwonka.
Z kolei nałogowi komórkowi gracze wykazują nadmierne zainteresowanie grami, które są dostępne w aparatach telefonicznych. Można ich zobaczyć, jak każdą wolną chwilę (jazda autobusem, poczekalnia u dentysty, przerwa w szkole) wykorzystują na pobijanie kolejnych rekordów.
I w końcu „syndrom wyłączonego telefonu”. Uzależnienie tego rodzaju objawia się lękiem przed wyłączeniem telefonu lub możliwością zaistnienia sytuacji, w której mógłby on przestać działać. Według prof. Torrecillas „wyłączenie telefonu powoduje u nich niepokój, irytację, problemy z zasypianiem i bezsenność, a nawet drgawki i kłopoty z trawieniem”.

Ortoreksja

Spotykamy też osoby, które stopniowo ograniczają swoją dietę doszukując się w kolejnych produktach spożywczych niepożądanych składników i konserwantów. Z czasem przestają wierzyć w sklepy ze „zdrową żywnością” i zaczynają same uprawiać ogródek, bo tylko wówczas mają gwarancję, że spożywany produkt będzie „na prawdę” zdrowy. Taka obsesyjna troska o zdrowe odżywianie znalazła już nawet swoją nazwę – ortoreksja (orthorexia nervosa, gr. ortho – prawidłowy, oreksis – apetyt).
Rodzaj spożywanych produktów zależy od poglądów ortorektyka, bo każdy z nich przykłada obsesyjną wręcz uwagę do tego, aby jadać wyłączenie pokarm, który uznaje za zdrowy. Coraz więcej czasu pochłania myślenie o jedzeniu i planowanie swoich posiłków. W przeciwieństwie do anorektyków - ortorektycy stawiają na jakość, a nie na ilość spożywanych produktów spożywczych. Narzucają sobie coraz bardziej rygorystyczne i wyszukane diety, uważając, że to zagwarantuje im zdrowie. Wykluczają z posiłków rozmaite produkty spożywcze, co często prowadzi do wyeliminowania z diety niektórych składników mineralnych i witamin niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania organizmu. Zdarza się, że jedzą oni tylko kilka tych samych „dozwolonych” produktów, które zostały przez nich uznane za bezpieczne dla organizmu. Taka dieta, nieprawidłowo zbilansowana i posiadająca liczne niedobory, może spowodować poważne zaburzenia fizyczne a czasami i psychiczne.
Jako pierwszy użył terminu ortoreksja użył w 1997 roku, lekarz medycyny Steven Bratman, który w dzieciństwie chorował na alergię. Jej leczenie wykluczało z jego diety pszenne pieczywo i produkty mleczne. Z upływem lat obawa przed jedzeniem, które mogłoby mu zaszkodzić zaczynała przybierać kształty obsesji. Jedynym sensem jego życia stała się zdrowa dieta. Codziennie przez wiele godzin przygotowywał sobie posiłki, studiował literaturę na temat zdrowego odżywiania i poszukiwał nowych diet. Po pewnym czasie swoją dietę ograniczył wyłącznie do żywności ekologicznej, a każdy kąsek przeżuwał po 50 razy. Tak bardzo koncentrował się na diecie, że zaczął unikać przyjaciół, przestał uczestniczyć we wspólnych obiadach i kolacjach. Zorientował się, że dzieje się z nim coś złego dopiero wówczas, kiedy ukończył studia medyczne i zajął się pracą zawodową. W gabinecie spotykał pacjentów, którzy wyjątkowo rygorystycznie przestrzegali diety i wówczas stwierdził, że obsesje pacjentów i są identyczne z jego problemem. Tę nową jednostkę chorobową określił mianem orthorexia nervosa.

Tanoreksja

Pod tą nazwą kryje się „uzależnienie” od opalania. Tanoreksja jest często porównywana z anoreksją, ponieważ wyjątkowo chuda anorektyczka jest przekonana, że jest zbyt gruba, natomiast opalona „na brąz” tanorektyczka uważa, że jest zbyt blada i dlatego mało atrakcyjna. Ani jednej ani drugiej nie sposób jest przekonać do tego, że się mylą. Tanorektyczkami są najczęściej kobiety w średnim wieku, ale coraz częściej możemy wśród nich spotkać również młode dziewczyny. Tanoreksja dotyczy czasami również młodych mężczyzn, najczęściej tych, którzy korzystają z siłowni, przyjmują anaboliki bądź inne środki dopingujące. Osoby te w zimie okupują solaria, a w lecie starają się wykorzystać każdy promień słońca. Ciągłe poszukiwanie okazji do opalania może odbijać się niekorzystnie nie tylko na życiu rodzinnym i zawodowym ale także na stanie zdrowia. Tanoreksja prowadzi bowiem do wysuszenia skóry i nieodwracalnych zniszczeń naskórka, co grozi rakiem skóry. Przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych badania wykazały, że 90% nowotworów skóry jest wynikiem nadmiernego opalania.
Tanoreksja rozwija się niepostrzeżenie, a przyjemność korzystania ze słońca przechodzi  stopniowo w obsesję opalania, myślenia o nim i o własnym wyglądzie. Podobnie jak w innych zaburzeniach nawyków i popędów, powtarza się określone zachowanie przed, którym jest niezwykle trudno powstrzymać się. Może to być wtórne do zaburzeń osobowości typu narcystycznego, które charakteryzuje się m.in. poszukiwaniem podziwu, postawą wyższościową, koncentracją na własnym sukcesie i wyglądzie czy potrzebą bycia uwielbianym, albo też wtórne do niskiej samooceny. Tanorektycy wymagają psychoterapii.

Bigoreksja

Innym przykładem patologicznej dbałości o swój wygląd jest tzw. bigoreksja. Dotyczy ona głównie młodych mężczyzn, którzy obsesyjnie dbają o swoje mięśnie, są stałymi bywalcami siłowni, gdzie uprawiają ćwiczenia kulturystyczne. Ich rozkład dnia podporządkowany jest godzinom ćwiczeń i godzinom posiłków. Stale oglądają własne ciało w lustrze, ważą się, mierzą bicepsy, klatkę piersiową oraz inne mięśnie i są wiecznie niezadowoleni ze swojego wyglądu. Nie przyjmują do wiadomości, że budowa ciała jest w znacznym stopniu zdeterminowana genetycznie i modelowanie sylwetki poprzez ćwiczenia ma swoje granice. Towarzysząca intensywnym ćwiczeniom wysokobiałkowa i ubogo tłuszczowa dieta oraz dodatkowe przyjmowanie, wspomnianych wcześniej, sterydów anabolicznych powodują określone skutki zdrowotne. Nadmiar białka, brak w diecie tłuszczów, niedobory witamin rozpuszczalnych w tłuszczach (A, D, E, K) oraz sterydy uszkadzają narządy wewnętrzne, wpływają negatywnie na skórę kości, zęby, paznokcie i włosy. Prowadzą także do zaburzeń potencji i problemów ze spłodzeniem potomstwa. Dla wielu osób presja bycia atrakcyjnym jest tak duża, że kiedy ćwiczenia fizyczne nie wystarczają wszczepiają sobie silikonowe implanty mięśniowe, aby zbliżyć swój wygląd do wymarzonego ideału. Ten sposób myślenia, zaburzony obraz własnego ciała, zaniżona często samoocena oraz specyficzna motywacja do uprawiania ćwiczeń fizycznych wymagają pomocy psychoterapeutycznej.

źródła: www.akmed.waw.pl , www.stop-uzaleznieniom.net (autorzy: Sławomir Zatwardnicki, Agnieszka Kasperczyk-Bac)